„Ania z Zielonego Wzgórza” to pierwszy tom serii powieści o tym samym tytule napisanych przez Lucy Maud Montgomery opowiadająca o losach Ani Shirley, osieroconej dziewczynki wychowanej w Avonlea przez rodzeństwo Marylę i Mateusza Cuthbertów. Opowieść chętnie ekranizowana i adaptowana, która mimo upływu lat nadal wiele osób zachwyca/urzeka jak również podbija serca nowych na całym świecie. Chodząca z głową w chmurach, roztargnienia, uparta, czasem zadziorna i wybuchowa ale i wrażliwa, romantyczna marzycielka – rudowłosa Ania pełna życia, którą lubi chyba każda dziewczynka ^_^ Ania dziewczynka mająca swoje marzenia, wielkie plany na przyszłość, popełniająca błędy i ucząca się na nich – może czasem zbyt bardzo odbiegająca od rzeczywistości ale przynajmniej naturalna i prawdziwa – nigdy nie udawała kogoś kim nie jest, nigdy nie oszukiwała i naumyślne nie chciała nikogo skrzywdzić i zranić.
Mocno przeżywa wszystko czego doświadcza – wszystkich słów, wydarzeń ale i całego świata. Czasem nie panuje nas dobą, czasem nim pomyśli to zrobi – to dlatego rozbiła tabliczkę do pisana na głowie Gilberta… w porywie złości za nazwanie jej „marchewką” (dziewczynka nie lubiła koloru swoich włosów).
Na świat patrzy jakby przez tak jakby był on cudem a wszystko co w nim Bożym darem – jest za to wdzięczna, kocha, szanuje.. kwiaty, rośliny, zwierzęta, ptasi śpiew…każde źdźbło trawy, każdy pyłek i okruszek.
Kocha marzyć i często to robi, co bardzo często wpędza ją w kłopoty ale zawsze potrafi wyciągnąć z tego lekcje. Nie zamierza też przestać marzyć, bo dzięki marzeniom wszystko jest możliwe. Marzenia są piękne i potrzebne a człowiek bez marzeń nie może być szczęśliwy. W raz z rozwojem akcji poznajmy różne oblicza Ani. Na Avonlea przybywa jako samotna, zagubiona i spragniona miłości dziewczynka, dopiero kiedy przez pomyłkę trafia do rodzeństwa Schubertów zaczyna rozpościerać skrzydła, otwierać, pokazywać charakterek ^_^ To tam znajduje prawdziwy dom, miłość, akceptacje i rodzinę, wsparcie. Powoli dorasta, dojrzewa i poważnieje dając się poznać jako ambitna, zdolna i inteligentna dziewczyna a jednocześnie w głębi pozostaje tą samą wrażliwą Anią, którą była – wrażliwą, czasem narwaną dziewczynką o wielkim sercu z duszą marzycielki i romantyczki. Autorka opisując losy Ani dużą uwagę poświęciła opisom przyrody. Pięknym poetyckim i plastycznym językiem opisuje Zielone Wzgórze jak i całe Avonlea dzięki czemu czytelnik może sobie wyobrazić a nawet poczuć, że zwiedza Wyspę Księcia Edwarda. Jednak to nie tylko piękno otaczającego świata ale również fakty historyczne i społeczne – codzienne zajęcia mieszkańców, ich ubiór, poglądy, to jak wyglądała nauka w szkole, jak praca. Większość z tych faktów poznawaliśmy na lekcjach historii (np. to jak kobiety uznawano za „gorszą” płeć przez co nie miały prawa głosu a także nie mogły pobierać nauki w wyższych szkołach i kształcić się na lekarzy). Przygoda, odrobina akcji, pochwała prostoty i piękna przyrody, marzenia, refleksja, pełna ciepła, prawdziwa i mądra historia…
Opowieść o byciu sobą i niewstydzeniu się tego. O marzeniach, jak marzyć i nie bać się marzeń, bo marzenia są piękne i potrzebne. O tym jak nauczyć się cieszyć z każdego przeżytego dnia i wszystkiego co ofiaruje nam życie. O tym co w życiu liczy się najbardziej i co jest w nim najważniejsze. O mnie, o Tobie, o nas… to i znacznie więcej w jednej książce. To także wspomnienia – moje. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy czytałam Anię (V klasa) nie zostałam zauroczona jej treścią. Nie śmiałam się z wybryków Ani i jej zielonych włosów i nie wyruszałam razem z nią w krainę wyobraźni – powieść czytałam jak taką o przygodach pewnej dziewczynki. Przeżywałam za to losy Mateusza – troskliwego, opiekuńczego, wyrozumiałego mężczyzny, który w moim odczuciu chciał być i według mnie był jak ojciec dla osieroconej Ani. Ojciec, którego Ania straciła i potrzebowała… którego otrzymała. Natomiast kiedy wróciłam na Zielone Wzgórze za jakiś czas, uległam urokowi tamtego miejsca – i może nadal nie przeżywałam tego co Ania ale razem z nią zachwycałam się Białą Aleją rozkoszy, spacerowałam przez Aleję Zakochanych, odgrywałam scenę z „Lady of Shalott” nad Jeziorem Lśniących Wód a Ścieżką Brzóz wspólnie z Anią i Dianą szłam do szkoły… to i znacznie więcej – więcej miejsc do odwiedzenia, więcej przygód do przeżycia, bo przecież Zielone Wzgórze jest takie piękne i fascynujące….
I wspomnienia – moje, tylko moje. O wakacjach na wsi ale i u siebie w rodzinnym domu, kiedy całe dnie od rana do wieczora spędzało się na podwórku bawiąc z siostrą i dziećmi sąsiadów. Czas spędzony na zabawie, bieganiu, krzykach, zabawie i wymyślaniu coraz to nowych zajęć i zabaw. Nasza wyobraźnia była wielka i nieograniczona. Byliśmy tylko my, ona i dobra zabawa. Nasze dzieciństwo i wspomnienia.
Magia… magia dzieciństwa, magia wyobraźni, tego co naturalne, proste i piękne…. Bezcenne. O tym wszystkim o czym najczęściej zapominamy wraz z tym jak dorastamy – to co zabijamy. Zabijamy wyobraźnię, dziecięcą radość z prostych rzeczy, z poranka, wschodu słońca, z każdego dnia… Zabijamy dziecko, które tkwi w nas. Nie dostrzegamy tego co oferuje nam życie – nie dostrzegamy i nie doceniamy piękna każdego dnia. Stajemy się „zgrzybiali” i twardzi.. „Ania z Zielonego Wzgórza” to powieść, która nie każdemu się podoba ze względu na liczne opisy przyrody a także fantazji głównej bohaterki – są też tacy, którym to w ogóle nie przeszkadza. Niektórych Ania irytuje a innych wzrusza i bawi do łez… Kiedy tak o niej pomyślałam, to doszłam do wniosku, że to taka dziewczęca wersja Tomka Saweyra – obydwoje bywają temperamentni, przeżywają liczne przygody, mają bujną wyobraźnie i nie boją się marzyć a ich przygody potrafią rozbawić lub wzruszyć. Bez względu na fakt, czy jesteś zwolennikiem tejże powieści, czy nie to klasyka literatury dziecięcej a to musi o czymś świadczyć – nazwa nie wzięła się bez przyczyny. Na koniec chciałabym pokazać Wam jedno z najładniejszych wydań „Ani z Zielonego Wzgórza” jakie widziałam – ukazało się ono nakładem wydawnictwa Olesiejuk w twardej oprawie (jakby z gąbką), na dobrej jakości grubym papierze i czytelną czcionką. Za przekład odpowiedzialny są dwie panie: Ewa Łozińska Małkiewicz oraz Katarzyna Małkiewicz natomiast ilustracje wykonała Ana Garcia. Cieszy mnie fakt, że kolejne wydawnictwa tak starannie wydają znane klasyki – dzięki temu nie tylko zachęcają do sięgania po nie ale również do dalszego poznawania tego gatunku. Starannie wydane książki, które przyciągają wzrok pokazują, że świat książek jest pasjonujący a klasyka wcale nie jest taka straszna jak może to się wydawać ^_^
Tytuł: Ania z Zielonego Wzgórza | Autor: Lucy Mongomery | Przekład: Ewa Łozińska Małkiewicz, Katarzyna Małkiewicz | Ilustracje: Ana Garcia | Wydawnictwo: Olesiejuk | Okładka: twarda | Stron: 432
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Olesiejuk i jest dostępna w księgarniach internetowych, stacjonarnych i czasem w Biedronce
wszystkie części czytałam w podstawówce i mam do nich duży sentyment
PolubieniePolubienie
Ciekawe czy po takim czasie nadal byś je tak pozytywnie odebrała 🙂
PolubieniePolubienie
Wczoraj skończyłam czytać Anie z Avonlea która jest pięknie napisana. Ogólnie uwielbiam styl pisania Lucy Maud Montgomery, jest po prostu taki spokojny i nigdy nie mam ochoty oderwać się od jej książek
PolubieniePolubienie
Cieszę się, że masz tak miłe odczucia w trakcie lektury tych książek 😉
PolubieniePolubienie
Czytałam jedynie pierwszy tom, ale muszę koniecznie nadrobić 🙂
PolubieniePolubienie
Według mnie nie zaszkodzi – to może być miłe spotkanie 😉
PolubieniePolubienie
Niedawno przeczytałam całą serię 🙂
PolubieniePolubienie
Jak oceniasz i jak wspominasz? 🙂
PolubieniePolubienie
Książka jest piękna w swojej prostocie ❤
PolubieniePolubienie
Coś w tym jest 🙂
PolubieniePolubienie
Dorastanie z Anią to coś magicznego!
PolubieniePolubienie
Cieszę się, że masz tak miłe wspomnienia 😉
PolubieniePolubienie
Kocham ❤
PolubieniePolubienie
Wszystkie części? 😉
PolubieniePolubienie
Uwielbiam Anię zaczytywalam się w niej przez wiele lat, teraz mam przerwę ale wrócę do niej 😍
PolubieniePolubienie
Wszystko w swoim czasie, tak by to był przyjemny powrót a przypuszczam, że taki będzie 😉
PolubieniePolubienie
Jakiś czas temu postanowiłam przeczytać całą serię o An”. Nie spodziewałam się, że w tym wieku ta seria mnie tak urzeknie! ❤️
PolubieniePolubienie
Słyszałam, że Ania potrafi zauroczyć 🙂
PolubieniePolubienie
Właściwie w większości części cyklu Ania jest już pełnoletnia, więc każdy dorosły znajdzie coś w Ani dla siebie.
PolubieniePolubienie
Moja ukochana seria książek z dzieciństwa i chętnie do niej wrócę po latach 🙂
PolubieniePolubienie
Mam nadzieję, że to będzie miły powrót 😉
PolubieniePolubienie
W dzieciństwie mama mi czytała, uwielbiałam tę książkę 🙂
PolubieniePolubienie
Często? To piękne wspomnienie….. wracałaś do książki po latach? 😉
PolubieniePolubienie
„Ania z Zielonego Wzgórza” to jedna z moich ulubionych lektur z czasów dzieciństwa i chętnie do niej kiedyś wrócę. Co do serialowej wersji od Netflixa, nie oglądałam i coś średnio mnie to tej produkcji ciągnie. Za to miło wspominam wersję z Megan Follows, która wypadła świetnie w roli Ani.
PolubieniePolubienie
Ta z Netflixa to bardzo luźna adaptacja – nie ekranizacja, więc nie ma co się dziwić, że aż tak się różni. Z pewnością ciekawe w niej jest to, że postacie Maryli i Mateusza zostały rozwinięte a ponadto w III sezonie pojawia się wątek przeszłości Ani… film o którym mówisz nie przypadł mi do gustu ale i adaptacje Netflixa uważam za przeciętną… nie zachwyciła mnie a nawet nudziła…
PolubieniePolubienie
Nie wykluczam, że być może dam jeszcze kiedyś szansę tej wersji z Netflixa, acz obejrzałabym ją bez wygórowanych oczekiwań. Niemniej nie mam zielonego pojęcia, kiedy to nastąpi. Póki co tylko 2 filmy tam oglądałam, więc wpierw zabrałabym się na pewno za te tytuły, które najbardziej mnie ciekawią.
Przy okazji wrzucę tu komentarz odnośnie do komiksu „Las złamanych serc”. Jako osoba dorosła, która pielęgnuje czasem w sobie wewnętrzne dziecko, powinnam polubić tę pozycję. Nie tylko ze względu na ciekawie wykreowane zwierzaki, lecz również na wartościowe przesłanie.
PolubieniePolubienie
I słusznie… lepiej nie oczekiwać, nie zakładać, nie spodziewać się…. zobaczyć i ocenić 🙂
Możliwe… ogólnie uważam, że komiksy Kultury Gniewu są warte uwagi
PolubieniePolubienie
Kto by Ani nie kochał, Boże? Mnie się marzy taki żywy rudy kolor włosów, taki marchewkowy właśnie. Doczytałam chyba do Ani z Szumiących Topoli. Zawsze ryczę jak Mateusz umiera. Najgorszy moment. Książki Montgomery są piękne i smutne zarazem. Ja jako dorosla osoba wylewam łzy ze wzruszenia bo nie da się nie wzruszyć. Piękne wydanie pokazałaś Ervisho.
Patrzyłaś może na ten post o Gilmourze co Ci link wysłałam? Jak nie to nic się nie stało, nie pali się 🙂 tak z ciekawości pytam.
Serdecznosci Ervisho.
PolubieniePolubienie
A ja od Ani wolę inne bohaterki Montgomery – Pat i Emilkę 😀
PolubieniePolubienie
Emilka… Emilki nie znam 🙂
PolubieniePolubienie
Od zawsze jestem fanką ,,Ani z Zielonego Wzgórza”, więc musiałam tez obejrzeć serial Netflixa. Podobał mi się. Swiat Ani Shirley jest unikatowy, mimo przeciwności, które bohaterka różnie znosi, zdobywa orzyjaciół, rodzinę, kończy szkołę, dostaje pracę, ma ukochanego i w sumie opowieści o niej ciągle są uwielbiane, mimo tego, że już mają sporo lat.
PolubieniePolubienie
Który sezon najbardziej? Co Ciebie urzekło w tym serialu.. opowiedz 🙂
Anię pokochałaś już w dzieciństwie? Pięknie piszesz o Ani 🙂
PolubieniePolubienie
Wszystkie sezony są super. Mi się zazwyczaj najbardziej 1 sezon podoba. Tak, w dzieciństwie. Ogladałam za każdym razem wszystkie części filmu z Megan Follows, do dzisiaj uwielbiam tą aktorkę. Z książek to tylko pierwszą część przeczytałam. Chciałam to kiedyś nadrobić, ale nie wyszło.
PolubieniePolubienie
Jednak pierwszy 🙂 Mnie nie porwał.. przyznam, że miejscami nudził (w szczególności drugi) ale dało się obejrzeć i nie mam przykrych wspomnień. Film wydaje się być lepszy – zresztą serial to luźna adaptacja a nie ekranizacja 🙂
Ta miłość zrodziła się w dzieciństwie? Dzięki Mamie? 😉
PolubieniePolubienie