Książki

„Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa” John Burningham | wydawnictwo Dwie Siostry

  „Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa” John Burningham wydawnictwa Dwie Siostry to przykład książki, która jeszcze w zapowiedziach zwróciła moją uwagę okładką, jednak kiedy zajrzałam do środka nie wzbudziła większych emocji. Musiało upłynąć trochę czasu abym po kilkukrotnym – ponownym – zobaczeniu tej propozycji, ponownie się nią zainteresowała, ponadto w rodzimym mieście w którym powstała stanowi ona kanon klasyki literatury dziecięcej (ma przeszło 30 lat) i jest to książka świąteczna, które uwielbiam (w szczególności teraz). Mogłam ją pominąć? Być może, jednak nie chciałam i  takim sposobem polecana przez większość czytelników książka, trafiła w moje ręce a ja stałam się jej posiadaczką.

  Ponad 30-letnia bajka opowiada o św. Mikołaju, który w Wigilijną noc zmęczony pracą, powrócił ze swoim zaprzęgiem do domu. Objechał cały świat rozwożąc wszystkim dzieciom drobne upominki i jedyne o czym teraz marzył to długi wypoczynek. Ułożył spać równie zmęczone renifery (w tym jednego bardzo chorego), założył piżamę i ruszył do sypialni. Nagle „coś” obiło mu się o stopy. Kiedy spojrzał w dół zauważył jedną samotną paczkę – prezent dla Korneliusza Klopsa – chłopca z ubogiej rodziny, który nie dostaje żadnych prezentów z wyjątkiem tego jednego na rok w Wigilię Bożego Narodzenia. Chłopiec mieszka bardzo daleko, na szczycie Marmoladowej Góry, gdzie ciężko dostać się piechotą a jego renifery musiały odpocząć a jeden z nich właśnie się rozchorował. Jednak zmartwiony mikołaj postanowił nie dać za wygraną. Nie mógł pominąć ani jednego dziecka, tym bardziej bardzo grzecznego dziecka – prezent musiał zostać dostarczony i sam tego nie zrobi. Dlatego postanowił wyruszyć w drogę piechotą. 

Jak skończy się mikołajowa misja?
Czy Mikołaj podoła? Zdąży na czas?
A może da za wygraną?
Gdzie znajduje się Marmoladowa Góra?

  „Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa” (dostępna w księgarni) jest jedną z książek za którymi nie przepadam, gdyż powielają popkulturowy schemat „krasnala w czerwonym skafandrze” oddając wszelkie zasługi temu „panu”. Z drugiej strony nie ma co się dziwić – wszakże ma już swoje lata – 30 lat temu literatura dziecięca rządziła się zupełnie innymi zasadami niż obecnie. Dzieci i ich rodzice czegoś „innego” szukali w wydawanych książkach, wymagali innych treści, przekazu, przesłania…  A prezentowanej książce zdecydowanie tego przesłania nie brakuje… a także morału –  uniwersalnego, ponadczasowego i ważnego dla czytelnika w każdym wieku, zarówno dziecka jak i dorosłego.

Przekaz jest prosty i jasny, tak samo jak prostym językiem została spisana ta bajka. Nie znajdziecie tutaj frazesów, wymądrzania się, narzucania tego i owego, skomplikowanych filozofii itp. Wszystko zostaje podane na tacy – jest wyraźne jak czysta szyba. Po pierwsze podtrzymuje wiekową już tradycję i wiarę w świętego mikołaja, który zaledwie w jedną w Wigilijną Noc swoim gwiezdnym zaprzęgiem ciągniętym przez dzielne renifery, objeżdża kulę ziemską, obdarowując wszystkie grzeczne dzieci drobnymi upominkami. Tutaj jestem zdania, że mimo iż jest to „fajne”, jednak należałoby przekazać dzieciom informację kim tak naprawdę był św. Mikołaj, wspomnieć też co nieco o jego pomocnikach – rodzicach aby dziecko świadome. Jednak oczywiście na pewnym etapie i odpowiednimi słowami. Usilna wiara w czerwony skafander nie jest idealna, ale też nie jest zła… wszakże ta wiara to w jakimś stopniu także stanowi magię świąt a ponadto dostarcza wiele radości dzieciom. Przyjemności z pisania listów, ozdabiania ich, adresowania (w tym naklejania znaczka), wysyłania… a potem pieczenia pierniczków dla świętego i zostawianie ich pod choinką razem z kubkiem gorącego mleka. Może i marchewka dla renifera się znajdzie? ^_^ Dzieci to wszystko zapamiętują, kolekcjonują takie wspomnienia na całe życie i wspominają, kiedy przychodzą trudne chwile…

  Sama bardzo dobrze pamiętam jak będąc dzieckiem mimo iż znałam prawdę o Mikołaju, pisałam do niego listy a nawet chciałam wrzucić je do skrzynki lub zrobiła to mama albo pan listonosz, jednak nigdy tego nie zrobiłam. A listy znikały, czy to spod poduszki, czy choinki  ^_^ Pamiętam też dzień w którym w książce telefonicznej znalazłam napisany przeze mnie list – roześmiałam się i zapytałam mamę co on tu robi. Możecie wyobrazić sobie jej minę i zakłopotanie ^_^ Dzieci trzeba/powinniśmy uświadamiać – tłumaczyć ale usiłować się zrobić to w taki sposób aby nie zniszczyć tej wiary, radości i magi, którą daje ta wiara.

   Po drugie przedstawiona historia pomimo iż z jednej strony utwierdza schemat i popkulturowy przekaż o Mikołaju w czerwonym skafandrze (co jest związane z latami w których powstała), z drugiej wprowadza radość z dziecięcego „rytuału” z tym związanego. Nie powiedziałabym, że „niszczy” świąteczną magię a może jej drobinki wprowadzić nie tylko do dziecięcego życia.
  Po trzecie opowiada o dążeniu do celu. Pokazuje, że jeśli mamy jakiś plan, zadanie lub pomysł do zrealizowania, mimo iż wydaje się to niemożliwe do osiągnięcia, nie powinniśmy tak od razu się poddawać, dawać za wygraną i odpuścić. Warto podjąć się wyzwania, tej próby. Warto próbować.
  Po czwarte udowadnia, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Nawet gdy w naszym życiu pojawiają się coraz to nowe przeszkody oraz problemy a życie rzuca pod nogi coraz większe kłody kłody, przez co nasza „misja” wydaje się nam zbyt trudna, zawsze może znaleźć się ktoś kto wyciągnie do nas pomocną dłoń – nie tylko pomoże (na tyle ile będzie mógł) ale również wesprze i doradzi. Jednocześnie widzimy, że kiedy upadniemy nie jest wstydem poprosić o pomoc (powinniśmy się tego nauczyć), gdyż razem jesteśmy w stanie zrobić wiele rzeczy a współpraca jest kluczem do osiągnięcia sukcesu.

   Po piąte wyraźnie widzimy to jak ważny jest drugi człowiek i ile dobra może skrywać się w jego sercu. Ile ciepła, miłości, szacunku i wspomnianego wsparcia możemy od niego otrzymać. Jednak nie można tylko brać i oczekiwać – nie bądźmy egoistami i okazujmy empatię oraz szacunek. Odwzajemniajmy się tym samym, dbajmy o innych, pomagajmy im i dajmy „coś” od siebie, tak bezinteresownie nie oczekując nic w zamian…. bo dawanie, pomocna dłoń, którą wyciągniemy lub wyciągnie ktoś w naszym kierunku jest najpiękniejszym i najcenniejszym prezentem, który sprawia najwięcej radości.
  Po szóste treść może pomóc poznać i zrozumieć co jest ważne w życiu człowieka, jakimi wartościami powinniśmy kierować się w życiu, co mieć i na uwadze a także gdzie uwidacznia się PRAWDZIWA MAGIA ŚWIĄT. Czym ona jest, na czym polega, jak ją odnaleźć, poczuć, stworzyć…. To nie ozdoby, nie upominki, nie różdżki i iskry z niej strzelające. To nie „hokus-pokus” i „abrakadabra”. Święty Mikołaj wcale nie używa tych atrybutów by dostarczyć ostatni, zapodziany prezent, nie używa czarów.

Gdzie jej szukać?

  Magia tkwi w nas samych. To także drugi człowiek, troska, życzliwość, empatia, wyciągnięta pomocna dłoń…  to jest ważne w życiu i to stanowi prawdziwą Magię Świąt. To magia, która wypływa z ludzkich serc..
Po siódme – historia nie zdradza jaki „wyjątkowy” prezent otrzymał Korneliusz, jednak tak naprawdę nie jest to istotne, nie o to w tej historii chodzi i nie taki jest jej sens oraz przesłanie. Poza tym wszystkim co napisałam wyżej, historia wyjaśnia czym tak naprawdę są prezenty i co się w nich liczy. Nie to jak wyglądają, by były jak najpiękniejsze, kolorowe, drogie, wymyślne itp. NIE! To nieistotne. Ważna jest myśl, pomysł i staranie o to aby sprawić komuś przyjemność, ciepły gest… Nie ilość, wielkość, cena widoczna na metce, wartość materialna a to co wychodzi z ludzkich serc. Ponadto pokazuje, że
obdarowywanie może być nawet piękniejsze od bycia obdarowywanym.

John Burningham's animals – in pictures | Children's book illustration, Illustration techniques, Illustration

 „Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa” różni się od większości świątecznych opowieści, często ociekających cukrem, lukrem, słodyczą, gdzie biały śnieg i kolorowe choinki wprost wylewają się z każdej strony. Ilustracje są nieco inne – są poważniejsze, bardziej stonowane, jakby szkicowane a następnie niedbale, delikatnie pomalowane kredką… wzorowane na „stare książki”. Różnej wielkości (większe – na całą i pół strony a także, mniejsze i zupełnie malutkie, takie minimalistyczne na których nasz bohater jest niczym kropeczka),  odcieniach i barwach. Tutaj w zależności opisywanej sytuacji a poniekąd wielkości ilustracji dominują inne barwy. Dla przykładu na jednej z nich gdzie niewielkich rozmiarów Mikołaj, usiłuje się wspiąć na olbrzymią górę, dominuje czerń. Wygląda to tak jakby wspinaczka przychodziła z trudem, przytłaczała mikołaja a jednak on uparcie prze naprzód. Tym samym rysunki także „przemawiają” wpasowując się w klimat opowiedzianej historii jak również lata w których ona powstała.

Harvey Slumfenburger’s Christmas Present by John Burningham

  Warto zaznaczyć, że w tekście panuje pewna „powtarzalność”, która może (jednak nie musi) przeszkadzać/wadzić starszemu czytelnikowi, natomiast młodszemu wpaść w ucho i zostać lepiej zapamiętana. Do tego otrzymujemy dobrej jakości, gruby, kredowy papier, zszywany grzbiet a także twardą okładkę ze złotymi napisami, które dają połysk przy lekkim pochylaniu.

  Jak wiecie (a może nie) uwielbiam literaturę klasyczną (zarówno tę dla dorosłych jak i dzieci) a także baśnie, legendy, mity jak również ciekawią mnie picturebooki. Moją ciekawość wzbudzają także książki zimowe oraz świąteczne, jednak te należące do któryś z wyżej wymienionych kategorii. TEGO TYPU pozycje naprawdę mogą oddać chociaż odrobinę klimatu świąt i tej świątecznej magii. Przenieść do zaczarowanego świata, sprawić, że poczujemy zapach maku, bakalii, świątecznego drzewka, usłyszymy „Cicha noc” jak również przekazać cenne wartości. Warunek jest jeden. MUSZĄ BYĆ DOBRZE NAPISANE! „Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa” jest taką, która może to uczynić… może ale nie musi, wszystko zależy od punktu patrzenia, widzenia i tego co się oczekuje. Co ciekawe zauważyłam, że dość szybko została okrzyknięta bestsellerem księgarni.

W kategorii dziecięcej uważam, że jest książka mniej więcej od 3 roku życia, tak do 5-6 lat (może zainteresować), jednak może zauroczyć także rodziców.

Na koniec apeluje – NIE zapominajmy o istocie Świąt i czyje urodziny obchodzimy w Boże Narodzenie !!!

CIEKAWOSTKA
Jeśli kogoś dziwią małe litery w recenzji, kiedy wspominam mikołaja – wyjaśniam za Wikipedią, w której znalazłam ciekawe hasło poświęcone Świętemu Mikołajowi w kulturze masowej: „5 maja 2004 Rada Języka Polskiego zaleciła, że pomimo iż nazwę imienia (Mikołaj) lub świętego (św. Mikołaj) piszemy wielką literą, to w znaczeniu postaci przynoszącej prezenty z okazji Bożego Narodzenia należy ją pisać małą literą: święty mikołaj (np. Tata przebrał się za świętego mikołaja).”

Tytuł: Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa | Tekst i ilustracje: John Burningham | Tłumaczenie:  Dominika Cieśla-Szymańska | Wydawnictwo: Dwie Siostry | Okładka: twarda | Stron:

zdjecie

474 myśli w temacie “„Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa” John Burningham | wydawnictwo Dwie Siostry

  1. Jak zapewne się spodziewasz, to nie moje klimaty ;). Niemniej, Twoja recenzja jak zawsze na wysokim poziomie, z przyjemnością mi się ją czytało, chociaż po samą książkę nie sięgnę.
    A w ogóle to nie podobają mi się ilustracje, które stanowią przecież clou tej publikacji. Jakoś do mnie nie przemawiają.

    Polubienie

    1. Dziękuję… dziękuję za tak miłe i ciepłe słowa ❤
      Nie Twój styl.. mnie także nie zachwyciły ale też nie powiem, że są paskudne. Kwestia tego co się komu podoba 😉

      Polubienie

  2. Fajna taka wiara w Świętego Mikołaja, dodaje trochę takiej magii, nie ma nic w tym złego. Wiadomo potem trzeba dziecku wytłumaczyć, chociaż kompletnie nie pamiętam kiedy i jak dowiedziałam się prawdy 😛

    Polubienie

      1. Właściwie mało pamiętam z dzieciństwa 😛 Tylko jakieś pojedyncze sytuacje. Wiem, że kiedyś rodzice zaprosili przebranego Mikołaja i chyba się go bałam xD

        Polubienie

      2. Najlepiej? Aktualny xD chociaż czasem też zapominam np jaki mamy dzień… Dobra mam problemy z pamięcią najwidoczniej xD
        Przyszedł starszy facet z obstawą aniołem i diabłem, a ja mała bezbronna dziewczynka. Cholera wie czego chcieli, na szczęście tatuś obronił i wziął na rączki xD

        Polubienie

  3. Tyle komentarzy, że szczerze nie chce mi się sprawdzać, czy już coś tu pisałam 😉 Teraz rzuciło mi się w oczy (poza hasłem na czerwono, które pominę) zdanie: „Dzieci trzeba uświadamiać – tłumaczyć ale też nie powinniśmy niszczyć tej wiary, radości i magi, którą daje ta wiara”. Jak tłumaczyć, żeby nie niszczyć wiary? Przecież powiedzenie prawdy otworzy dziecku oczy i nie będzie już wierzyło w Mikołaja. No bo jak? 🙂

    Polubienie

    1. Może w odpowiednim czasie i odpowiedni sposób…. zawsze można opowiedzieć historię biskupa, jednocześnie wplatając w nią odrobinę magii. Czy to byłoby kłamstwem? A nawet jeśli nie wplatać, to powiedzieć prawdę, tak jak było, czego symbolem są upominki, obdarowywanie się i dodać, że list jak najbardziej można napisać, tylko w nim nie tylko i wyłącznie prosić ale i podziękować, pożyczyć zdrowia i szczęścia itp. A rodzice? Rodzice to przecież takie elfy – pomocnicy Mikołaja zarówno biskupa jak i tego popkulturowego… To trudne ale chyba nie nie możliwe – wystarczy pomyśleć i przeanalizować 😉

      Polubienie

      1. Ten biskup to tylko ułamek postaci, które swego czasu wręczały prezenty, więc jeśli opowiedzieć, to o każdej 🙂 Oczywiście rodzice mogą mówić wszystko, nie takie rzeczy opowiada się dzieciom. Ale byłoby rozsądnie jednak nie ściemniać, bo kiedy dziecko odkryje prawdę, może uważać rodziców za głupków 😉

        Polubienie

      2. Z tego, co pamiętam, to tak 😉 Pamiętam też to oburzenie, że pomyśleli, że nabiorą mnie na coś tak głupiego. A wcześniej przyklejałam listy do szyby, więc czułam się co najmniej oszukana 😉

        Polubienie

      3. Jakiś żal był, bo po co kłamać? Dzieci są wrażliwe 🙂 Nie pamiętam, jak się dowiedziałam. Pewnie w szkole. Listy przyklejałam, ale co się z nimi działo? Nie wiem, może odklejałam, a może robiła to mama. W każdym razie kiedy dostałam odpowiedź z Laponii, było to miłe, ale wiedziałam już, że Św. Mikołaj to produkt marketingowy 🙂

        Polubienie

  4. Ad. baśni japońskich „Lisek Gon…”
    Z dużą przyjemnością przeczytałam fragment baśni „Wioska Hananoki i złodzieje”. Szkoda, że nie mogłam poznać dalszych losów herszta i członków jego złodziejskiej bandy.
    A zmieniając temat – kiedyś obiecałam Ci, że napiszę, co sądzę o „Krucyfiksie” – 1. części kryminalnej serii książek napisanych przez Chrisa Cartera. Przeczytałam już kolejną część pt. „Egzekutor” i z niecierpliwością czekam, aż córka skończy część 3.
    Trzymają w napięciu od początku do końca, zwroty akcji zaskakują. Jeśli zachodziła konieczność odłożenia książki, bo inne obowiązki wzywały, marzyłam o chwili, kiedy będę mogła kontynuować czytanie. Muszę jednak dodać, że to lektura nie dla wszystkich. Sadystyczni mordercy, zbrodnie ze szczególnym okrucieństwem, krańcowa brutalność.

    Polubienie

    1. Kochana istnieje możliwość aby je poznać i jeśli będziesz miała czas, odpowiednie środki i chęci, to możesz to uczynić 🙂
      Aż tak krwawa? To nie na moje nerwy i wrażliwość… Lubisz tak mocne książki?

      Polubienie

      1. Wiem, wiem, wiem. Książki są w moim domu wszędzie, mam ich naprawdę bardzo dużo. Szkoda, że regały nie są elastyczne.
        No właśnie nie znoszę przemocy w żadnej postaci, ale czytając tłumaczę sobie, że to tylko fikcja..

        Polubienie

    1. Mam swoje ukochane wydawnictwa, które obserwuje i polecam z czystym sercem i wielką przyjemnością… Bywa też, że to książka wybiera mnie – postanowiłam zebrać takie „perełki”,… według mnie trzymać je u siebie na półce, czytać, przeżywać, przekazywać dalej – następnym pokoleniom. Istnieją książki, które nigdy się nie zestarzeją i zawsze będą aktualne (a mogą czytać je ludzie w każdym wieku – tych książek wiek nie obowiązuje ^_^)

      Polubienie

Dodaj komentarz