Książki

„Podróż na koniec świata” Nicholas Gannon | wydawnictwo Debit

  Podróże… jedni je lubią, wręcz uwielbiają – kochają odkrywać to co tajemnicze, poznawać to co nowe i wcześniej nieznane. Inni wolą siedzieć w swoim przytulnym mieszkanku – czterech kątach w których czują się bezpiecznie. A gdyby tak wyruszyć w niesamowitą podróż bez wychodzenia ze swojego bezpiecznego azylu? Dzięki książkom jak najbardziej jest to możliwe i jedną z nich jest opowieść Nicholasa Gannona, którą miałam przyjemność ostatnio przeczytać.Podóż na koniec świata   Archer to chłopiec, który wychował się w domu pełnym pamiątek z podróży jego babci oraz dziadka, którzy byli również słynnymi podróżnikami. Ten niesamowity klimat, nastrój chłoną od najmłodszych lat a wszystko to co jest związane z odległymi krainami towarzyszyło mu od zawsze. Nic więc dziwnego, że pragnie tak jak jego członkowie rodziny podróżować i spełniać marzenia. Niestety od dnia jego dziewiątych urodzin w którym jego dziadkowie przebywający wówczas na Antarktydzie przepadli, mama w trosce o syna trzyma chłopca w domu, pozwalając wychodzić mu jedynie do szkoły. Kobieta obawia się, że syn pójdzie w ślady dziadków i spotka go ten sam los. Jednak Archer jak nikt marzy o poznawaniu świata i pragnie ich jak niczego bardziej na świecie. Nie chce siedzieć w miejscu a poznawać świat, doświadczać jego we wszystkich aspektach i wszystkimi zmysłami. Mało tego… wie jak tego dokonać. Z pomocą przyjdą mu przyjaciele: Adelajda L. Belmont (dziewczyna która zamiast jednej nogi, którą zjadł krokodyl posiada drewnianą) oraz Oliver Glub zawsze skupiający się na szczegółach. Jednak czy wszystko pójdzie zgodnie z planem?  Nie będę ukrywać, że  „Podróż na koniec świata” to książka po którą sięgnęłam przede wszystkim ze względu na ilustracje za które odpowiada autor książki – N. Gannon. Utrzymane w delikatnych barwach, trochę w stylu retro posiadają w sobie coś tajemniczego i magicznego, co przyciąga. Według mnie nie brakuje im klimatu –  tajemnicy, niepewności ale i przygody., chociaż uważam, że postaci są zbyt chude (ale to tylko jedna uwaga).
Jednakże i sam pomysł na fabułę wydał mi się ciekawy – chciałam odbyć tę przygodę, chciałam aby powieść mnie wciągnęła, wręcz pochłonęła. Jednak przystępując do lektury nie miałam żadnych większych oczekiwań – nie nastawiałam się na pozytywne emocje ale też nie spodziewałam zawodu. Tak naprawdę nie wiedziałam czego mam się spodziewać i muszę przyznać, że nie poczułam rozczarowania, chociaż z przykrością muszę wspomnieć o kilku „zgrzytach”. Jednak o tym za chwilę.   Chyba powinnam zacząć od tego, że pierwszy tom wydał mi się wstępem do głębszej i większej historii a także przygody. Dokładnie poznajemy każdego z bohaterów: jego charakter, zalety, wady, myśli, marzenia… to jaki jest i jakie ma plany. Każda z postaci jest „jakaś”, wyrazista, barwna, chociaż na pierwszy plan wysuwa się trójka naszych głównych bohaterów.
Archer to chłopiec, który podróże ma we krwi. Nie mogę powiedzieć, że „wyssał je z mlekiem matki”, jednak wychowany w domu przesiąkniętym pamiątkami z licznych wycieczek jak również mając za dziadków słynnych podróżników, pragnie iść w ich ślady. Przygody i mrożące krew w żyłach to coś o czym marzy. Dzieci czasem mają wymyślonych przyjaciół a on rozmawiał z wypchanymi zwierzakami i pragnie za wszelką cenę odnaleźć swoich dziadków, których poznał kiedy był bardzo malutki. Mimo iż ich nie pamiętał, byli dla niego zawsze wzorem do naśladowania
Adelajda L. Belmont to była baletnica, która przeżyła nie jedną przygodę a w trakcie jednej straciła nogę, której miejsce zajęła drewniana. Czuje się samotna i niekochana przez ojca, który nigdy nie okazywał jej miłości, nie dawał powodu to tego aby czuła, że jest dla niego najważniejszą osobą na świecie. Dziewczyna, która skrywa tajemnicę – sekret, który ma dla niej wielkie znaczenie.
Jest też Oliver Glub, chłopak z głową na karku – uważny, roztropny, będący głosem rozsądku, kiedy człowiek zamiast najpierw pomyśleć, działa… przez cały czas stara się pokonać swoje lęki, przełamywać granice, które posiada, rozwijać się. Postacie zdecydowanie z charakterem.
Jednakże nie można pominąć postaci drugoplanowych z których w mojej opinii najbardziej wyróżnia się Mama Archera – kobieta z jednej strony troskliwa, natomiast z drugiej według mnie nadopiekuńcza i zaborcza. Chronić syna przed niebezpieczeństwem to jedno, ale żeby zamykać go w domu, w czterech ścianach? Odcinać od świata, od ludzi, marzeń… Czy to aby na pewno dobre?.
Jest też pani Murkley – lekko zrzędliwa nauczycielka.
Tak więc plejada bohaterów jest barwna, chociaż nie każdego z nich da się polubić (i nie każdego czytelnik polubi).  Nicholas Gannon lekkim i dość plastycznym piórem powoli i stopniowo buduje nastrój oraz klimat w powieści, który nasila się z każdą kolejną przeczytaną stroną. Niczym w wehikule przeskakuje z teraźniejszości do przeszłości, pozwalając przenieść się w czasie oraz miejscu. Jednocześnie nie wprowadza chaosu i zamętu – zachowuje balans i równowagę umiejętnie wyrównując fabułę. Kto wie? Może ten zabieg nawet czytelnika zaintryguje – w szczególności młodego? Jak najbardziej jest to możliwe. Z pewnością Ci którym styl autora przypadnie do gustu, dadzą się wciągnąć w wir opisanych wydarzeń a także porwać przygodzie. I to naprawdę dość przyjemnej.https://media.shelf-awareness.com/theshelf/2015EditContent/Archer_the_Dreamer_071915.jpg   Jest tutaj przygoda, niepewność, tajemnica… są niebezpieczeństwa z którymi muszą zmierzyć się bohaterowie, chwile grozy i napięcia, dreszczyk emocji, zagadka – mnóstwo zagadek i pytań na które nie udzielono odpowiedzi. Pytań… no właśnie. Autor przez cały czas jest mocno tajemniczy – nie podaje na tacy gotowego rozwiązania tylko zmusza do myślenia i snucia własnych domysłów. Może to będzie tak a może jednak inaczej? A co gdyby…? Albo…? Do samego końca nie dostajemy odpowiedzi na zadane pytania – wyjaśnienia wszystkich niezrozumiałych wątków. Zagadka nadal pozostaje zagadką a tajemnica tajemnicą. Tym samym jak już wspomniałam „Podróż na koniec świata” uważam za wprowadzenie do głębszej historii.
Osobiście nie uważam tego za wadę powieści. N. Gannon umiejętnie buduje baśniowy klimat – klimat przygody, który zachęca do odbycia podróży. Plastycznie opisuje kolejne wydarzenia i wątki – kreśli kolejne sceny dając możliwość ujrzenia ich własnymi oczami i doświadczenia pozostałymi zmysłami. Zagadki i tajemnice intrygują, rozbudzają rządzę a także przygód, wciągają, wręcz pożerają…. wystarczy tylko dać się porwać i uruchomić wyobraźnię.
Wyobraźnia… tak ta zdecydowanie ma tutaj znaczenie, zresztą jak przy każdej czytanej książce z tego oraz podobnego gatunku. Niemniej mam nadzieję, że w drugim tomie (wiem, że jest drugi) chociaż część z nich zostanie rozwinięta oraz wyjaśniona.https://magicznykociolek.files.wordpress.com/2020/05/d2ed4-nicholas-gannon-petite-rats.jpg  „Podróż na koniec świata” może stanowić nie tylko przygodę, ale również lekcję z życia i życia – morał, który płynie z treści. To opowieść o przyjaźni i jej sile, tym jak ważne jest wsparcie bliskiej osoby ale i więzi rodzinę.
Opowieść o dziecięcych marzeniach, tym, że warto marzyć o emocjach, uczuciach, tajemnicach i spełnianiu marzeń.
O pokonywaniu barier, które stawiamy sami sobie, swoich słabości, strachów, obaw.
O akceptacji, budowaniu pewności siebie, sile, która tkwi skryta w nas, o nadziei i miłości.
Historia o dziecięcej wyobraźni, tym jak jest ważna, jak rozwija i jak ważna jest możliwość samorealizacji. Pokazuje, że niekiedy w trosce o innych zamiast chronić tak naprawdę tylko ich krzywdzimy – „zabijamy” marzenia lub wręcz przeciwnie nasycamy ciekawość co w rezultacie ma odwrotny efekt. Nie ukrywajmy dziecko ciekawe świata zacznie myśleć i kombinować aby za wszelką cenę obejść zakaz, złamać restrykcję i osiągnąć to czego chce, co niestety może być tragiczne w skutkach. Nie może być również tak, że dorośli swój strach przenoszą na dziecko i napawają je obawami, lękami – taki maluch będzie miał trudności w życiu. To z kolei lekcja dla rodzica aby wspierali dziecko w jego marzeniach oraz zainteresowaniach jak również rozmawiali o nich, jednocześnie bacznie uważając w którą stronę rozwijają się owce zainteresowania. Tym samym książka mówi również o akceptacji, obawach, lekach a także budowaniu zdrowej pewności siebie, kontroli emocjonalnej i spełnianiu marzeń.Podobny obraz  W stylu Nicholasa Gannona czuć swobodę – widać, że autor jest w swoim żywiole, dzięki czemu książkę najprawdopodobniej będzie czytało się sprawnie. Czcionka i układ stron są przejrzyste co ułatwia czytanie, natomiast liczne ilustracje umilają lekturę. Niestety muszę przyznać minus za korektę do tłumaczenia – nie obyło się bez powtarzających się pomyłek np. Nicolas stawał się Mikołajem a Fryc Fritzem (chociaż może to to samo imię?), jednak to nie przeszkodziło mi w lekturze.
Książkę przeczytałam dość sprawnie i z przyjemnością, nawet pomimo wspomnianych błędów i tego iż wydała mi się „powtarzalna”. Z jednej strony miałam wrażenie, że „to już było”, natomiast z drugiej dałam porwać przygodzie – było w niej coś urzekającego i wciągającego. Może to ilustracje autora, może jednak fabuła? A może i to i to?
Klimat…. ten naprawdę okazał się przyjemny. Nie poczułam zawodu, jednakże zachwytu również nie. Zostałam oczarowana i dlatego chętnie sięgnę po drugi tom – poza tym chciałabym poznać odpowiedzi na postawione w tej części pytania i tajemnice.https://i.weltbild.de/p/die-hoechst-wundersame-reise-zum-ende-der-welt-228345797.jpg?tr=tr%3An-maxsize&iv=26

 Juliusz Verne w ukochanej przeze mnie powieści „W 80 dni dookoła świata” zabiera czytelnika w podróż dookoła naszego globu i to zaledwie w 80 dni. Nicolas Gannon zaprasza w wędrówkę na koniec świata.
Czy to daleko?
Może tak, a może nie…. tego nie zdradzę – sami musicie się przekonać.
Zdecydujecie się na taką wędrówkę?
Ja się w nią wybrałam, nie żałuję i chcę więcej ^_^

Ilustracje ze strony wydawnictwa Debit a także writershouseart.com

 

427 myśli w temacie “„Podróż na koniec świata” Nicholas Gannon | wydawnictwo Debit

    1. Kiedy piszesz „książeczka” myślę o króciutkich książeczkach dla dzieci a ta z pewnością do nich nie należy. Mam wrażenie, że nie czytałaś o czym napisałam. Mylę się? 😉

      Polubienie

  1. Czyli mimo oczarowania czujesz pewien niedosyt?
    Ja, jak możesz podejrzewać, nie czuję się skuszona tą książką, niemniej podobają mi się ilustracje, bardzo klimatyczne…

    Polubienie

    1. To nie było rozczarowanie, czy zawód (o czym wspomniałam). Niedosyt i chęć poznania dalszych przygód – jak najbardziej 🙂
      Tak, tak…. wiem, że to nie jest książka dla Ciebie 🙂
      Ilustracje w stylu vintage, retro 😉

      PS Jak samopoczucie? 🙂

      Polubienie

      1. No właśnie to napisałam, że niedosyt ;).
        A ja lubię styl retro 😉

        PS Samopoczucie jak zwykle, u mnie niewiele się zmienia

        Polubienie

  2. Czyli mimo oczarowania czujesz pewien niedosyt?
    Ja, jak możesz podejrzewać, nie czuję się skuszona tą książką, niemniej podobają mi się ilustracje, bardzo klimatyczne…

    Chyba znów poprzedni komentarz poszedł do spamu XD. Ale nie przywracaj go, niech ten zostanie 😉

    Polubienie

  3. Też mi się podobają ilustracje – nie uważam, że postaci są za chude. Bardzo przyjemna kreska rysunków i zachowawczość kolorystyczna na prawdę do mnie przemawia. 🙂

    Polubienie

      1. Myślę, że sam zamysł jest dość ciekawy. Motyw spełniania marzeń zabronionych przez rodziców czy tak jak tutaj mamę zawsze budzi jakieś emocje i ciekawość – czy mu się uda ?? Wklejone przez Ciebie fragmenty czyta się dość lekko i ma się ochotę na więcej.

        Polubienie

      2. Podróż na koniec świata nie wzbudza w Tobie zainteresowania? 😀

        Dłuższy fragment książki jest dostępny na samym końcu 😉

        Polubienie

  4. Książka prezentuje się bardzo interesująco. Jestem pewna, że i mnie by się spodobała. Szkoda, że jej nie mamy. 😦

    Polubienie

    1. Domyślam się, że masz na myśli ilustracje – te rzeczywiście mogą przyciągać wzrok. Należy jednak pamiętać, że wygląd to nie wszystko – liczy się treść a tę uważam za przyjemną (jednakże zdania mogą być i na pewno będą podzielone) 🙂

      Polubienie

  5. Podróże! Któżby ich nie kochał! Ja kocham – i te małe i te większe, krótkie i dłuższe! Ostatnimi czasy świat zrobił się jakiś mniejszy, ludzie dużo podróżują.
    A teraz co? Kompletny zastój!
    Niech to wszystko wreszcie wróci do normalności…
    Serdeczności zostawiam 🙂

    Polubienie

  6. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale czytając, skupiałam uwagę głównie na ilustracjach, a dokładniej… na oknach ;D Na tych wielkich pięknych oknach. I na drzwiach balkonowych. Strasznie chciałabym mieć kiedyś podobne w domu 🙂

    Co do książki, nie jest dla mnie, ale złapałam się na podobnych myślach co Twoje. Rodzice nierzadko chcą chronić dziecko za wszelką ceną i przez to je ograniczają. Albo gorzej – projektują na nie swoje własne marzenia i planują im życie pod siebie, zamiast puścić w świat i wspierać w ICH planach. Gdybym chciała mieć dziecko, na pewno dużo bym mu tłumaczyła i pokazywała różne ścieżki. Różne możliwości. A nie próbowała zaprogramować czy wytresować pod siebie. Choć oczywiście chciałabym, żeby podobnie jak ja kochało zwierzęta i było tolerancyjne.

    Polubienie

    1. Dlaczego głupio? Jakoś mnie to nie dziwi. A te okna? Cudowne są. Prawda? 🙂

      To jest okropne – przelewanie własnych ambicji.. takie „hodowanie” wymarzonego dziecka. Gdyby jeszcze chcieli to „zaprojektowaliby” jego wygląd. Przerażające 😦 Podcinanie skrzydeł ale i jaka krzywda.

      Polubienie

  7. Dzięki za recenzję tej książki. Nie słyszałam o owym tytule, ale mnie zaintrygował. Możliwe więc, że sięgnę po niego w przyszłości. Zaciekawiły mnie chociażby przygodowe aspekty fabuły, a także motywy marzeń i pokonywania różnych przeszkód. Ilustracje też ładne – podoba mi się dominacja beży i brązów. Pozdrawiam! 🙂

    Polubienie

  8. Po pierwsze – przepiękne ilustracje. 😉
    Po drugie, faktycznie poruszone tematy brzmią bardzo obiecująco. Doceniam książki, które pokazują problemy nie tylko dzieci, ale także dorosłych (jak ten strach, nadopiekuńczość), które wskazują na wielką rolę marzeń czy wyobraźni (to bardzo ważne, a w dzisiejszych czasach często pomijane wartości), ale z drugiej strony chyba tę książkę odpuszczę. Chociaż klimat faktycznie zapowiada się niezwykle czarująco, to powiem Ci prawdę – nie jestem wielką wielbicielką Verne’a, a i puenta tej książki nie sądzę by mnie zaskoczyła. 😉

    Polubienie

    1. Mogą rozbudzić wyobraźnię i zachęcić do lektury… prawda? 🙂
      Szczerze? Verne a Gaiman to zupełnie inny styl… ten wydał mi się lżejszy i dostosowany do wieku współczesnego czytelnika, który nie „obcuje” z klasyką, jednak nie zachęcam. Rozumiem i szanuję 🙂

      Polubienie

    1. Tak naprawdę Verne a Gaiman to zupełnie inny styl… ten wydał mi się lżejszy i dostosowany do wieku współczesnego czytelnika, który nie „obcuje” z klasyką, niemniej jeśli masz ochotę to warto dać tej książce szansę 🙂

      Polubienie

  9. Od wczesnych lat szkolnych marzyłam o podróżowaniu. Z młodszym o rok bratem namiętnie graliśmy w „państwa – miasta”, przeglądaliśmy atlas świata, uczyliśmy się nazw gór, mórz, stolic, państw… Czytaliśmy książki i czasopisma podróżnicze.
    Do głowy mi nawet nie przyszło, że w przyszłości moje marzenia się spełnią, że na własne oczy zobaczę odległe miejsca o egzotycznie brzmiących nazwach. Udało się!
    Myślę, że przeżywanie przygód razem z Archerem byłoby przyjemnością.

    Polubienie

    1. To tak jak ja… filmy przyrodnicze, podróżnicze, przygody w książkach… Cieszę się, że Twoje marzenia nie są już tylko marzeniami i spełniaja się… to piękne ale i z pewnością cudowne uczucie 🙂

      Możliwe, że tak 🙂

      Polubienie

    1. Dziękuję… to bardzo miłe – cieszę się, że spodobał Ci się mój blog…. aż ciepło w sercu i człowiek wie, że to co robi robi też dla kogoś (i to sie podoba) ❤

      Polubienie

Dodaj komentarz