Książki · Placki/Naleśniki · Przepisy

Gerda. Historia wieloryba, Peter Kavecky |Wegańskie burrito ala kebab

  Pisaliście o tym, że lubicie wpisy łączone. Nie obiecuję, że będą one pojawiać się zawsze (bywa, że w mojej opinii takie połączenie nie pasuje), jednak postaram się abyście jak najczęściej mieli różnorodność w wyborze tematu, który mógłby Was zainteresować.

Dzisiaj na warsztat bierzemy książkę oraz przepis, ponieważ taki już od dawna nie pojawił się na blogu – chociaż przyznam, że nie mimo iż wyszło smaczne, to nie jestem zadowolona ze zdjęcia, które jest tragiczne ;/

   Jakiś czas temu przechodząc koło księgarni zauważyłam na witrynie błękitną okładkę z wizerunkiem wieloryba o wielkich oczach. Przyznam, że zauroczyła mnie a związku z tym, że szukałam książkowego prezentu mnie tym bardziej postanowiłam do niej zajrzeć i kiedy to zrobiłam nie rozczarowałam się. Ilustracje na prawdę są bardzo ładne i wykonane z dbałością o szczegóły – jestem przekonana, że spodobają się nie tylko dzieciom ale również niektórym dorosłym.Znalezione obrazy dla zapytania gerda historia wieloryba  Jeśli chodzi o treść poznajemy w niej historię Gerdy, małej wielorybki, która pewnego dnia zgubiła się w wielkim oceanie. Tęskniła za swoją mamą i bratem – czuła się samotna i była bardzo smutna. Postanowiła odnaleźć bliskich – przemierzając ocean z wiarą, że jej się to uda spotyka na swojej drodze przeróżne zwierzęta w tym pingwiny, mewę, czy wkurzoną ośmiornicę – każde z nich czegoś ważnego ją nauczyło. Jednak czy Gedra odnajdzie swoją rodzinę?Znalezione obrazy dla zapytania gerda historia wieloryba  W książce ważną rolę odgrywają ilustracje a te jak wspomniałam są dokładne i urzekające. Zachwycić może nie tylko sposób w jaki przedstawiono poszczególne zwierzęta w tym uczucia i emocje wyraźnie widoczne w oczach, ale również czeluści wielkiego oceanu. Ten błękit, kształty i kolory. Na prawdę coś pięknego.  Tekstu jest tutaj sporo co może zanudzić najmłodszych, chociaż nie koniecznie.  Treść z jednej strony pozbawiona przemocy i agresji, choć ilustracje mogą sugerować co stało się z rodzicami i bratem Gerdy. Jednocześnie skrywa on w sobie morał. To nie tylko opowieść o rodzinie, tym jaka jest ważna i jak silne łączy ją uczucie. To również historia o więzi rodzic – dziecko, dobrym wychowaniu, szacunku okazywanym sobie nawzajem. O sile przyjaźni, miłości, dobru, poszukiwaniu szczęścia a także fascynacji i ciekawości świata – chęci poznawania go.
Ponadto autor zwraca uwagę czytelnika na bardzo ważne aspekty związane ze środowiskiem np. zaśmiecone plastikiem morze a także problem ochrony oceanu a także samymi wielorybami. Wyczula na krzywdę, która dzieje się dookoła nas, zachęca do niesienia pomocy innym, mówi aby zawsze być sobą i słuchać głosu swojego serca. I tak naprawdę tego jest więcej.  „Gerda. Historia wieloryba” to mądra historia, która wzruszy nie jednego dorosłego i spodoba się wielu maluchom. Jedna z tych, która uczy i pozwala baczniej spojrzeć na otaczający nas świat (tutaj również głębiny oceanu) a także nas samych i to co skrywają nasze serca. Historia, która skłania aby zainteresować się istnieniem oceanu a także życiem tak wspaniałych stworzeń jakimi są wieloryby. Może w moich oczach nie jest arcydziełem ale jestem przekonana, że docenią ją zarówno dzieci jak i dorośli. Ze względu na sporą ilość tekstu poleciłabym ją nieco starszym dzieciom – tak 5-6 lat.

Tytuł: Gerda. Historia wieloryba | Autor: Peter Kavecky | Ilustracje: Adrian Macho | Tłumaczenie: Joanna Partyka | Wydawnictwo: Zielona Sowa | Okładka: twarda | Stron: 32

Tego przepisu nie zamierzałam publikować na blogu ze względu na koszmarne zdjęcie. Z dnia na dzień oświadczam się w przekonaniu, że kompletnie nie mam do tego ręki. Aparat nie chce ze mną współpracować a dodatkowo nie mam pomysłu na aranżacje i „oka” aby uchwycić moment. Wstyd pokazywać takie „coś” na blogu i czasem zastanawiam się, czy nie lepiej niczego nie wrzucać niż coś co na zdjęciu wygląda nieapetycznie mimo iż w rzeczywistości tak nie jest.
Jednocześnie pomyślałam, że taki wpis może kogoś zainspirować, dlatego mimo swojego niezadowolenia ze zdjęcia, postanowiłam opublikować przepis. Gwarantuje, że całość wygląda i smakuje lepiej niż wyglądaOLYMPUS DIGITAL CAMERASkładniki
domowa lub tortilla ze sklepu z dobrym składem
leczo z brukselką z tego przepisu
surówka do podania

Do przygotowania domowych tortilli możecie wykorzystać ciasto na pierogi lub makaron a także jego „resztki” jeśli zagnietliście go za dużo. Raz wykorzystałam ciasto na pierogi gryczane a innym razem jak na pizze – drożdżowe. Ciasto cienko rozwałkowałam a następnie podpiekłam na rozgrzanej suchej patelni z obu stron. Odstawiłam do ostygnięcia.

Na taką tortille/placek wyłożyłam wcześniej przygotowane leczo (może być również chilli sin carne). boki zawinęłam tworząc kieszonkę a dół owinęłam w folią aluminiową, która zabezpieczyła całość przed rozpadnięciem się. Tak przygotowaną tortillę podpiekłam w piekarniku rozgrzanym do 2– stopni przez około 5 minut. Podałam z surówką z pora i marchewki.
Smacznego

105 myśli w temacie “Gerda. Historia wieloryba, Peter Kavecky |Wegańskie burrito ala kebab

  1. Czemu mowisz że zdjęcie koszmarne?? Ja to bym zjadla taką tortille ze smakiem! ❤ generalnie baardzo lubie takie zawijaski. Moje ulubione polaczenie to takie wymyślone przez moją mamcię – smazony kurczak, salata, pomidorek, ogorek kiszony, majonez i keczup. Ale dla urozmaicenia Twoją wersję też bym sprobowala bo kocham brukselkę 🙂

    Polubienie

    1. Dziękuję za miłe słowa, ale ja wiem swoje 😉 Jedyne zdjęcie, które uważam za w porządku to te główne z książką i kwiatkami, chociaż i ono nie jest idealne ale jest ok 😉 I Twoja Mama zawija to wszystko w tortille lub naleśniki? Osobom jedzącym mięso na pewno by posmakowało – ja takie wegańskie „zawijaski” zawsze jem w towarzystwie surówki 🙂 Jest mi miło, że pomimo iż masz swoje ulubione połączenie, chciałabyś spróbować również mojego 🙂 :* A brukselka naprawdę jest smaczna… wiedziałaś, że mrożenie brukselki sprawia, że po ugotowaniu nie jest ona gorzka? 🙂

      Polubienie

      1. Mamcia zawija w tortille, niestety zwykle kupne 😀 ja jestem fanką brukselki i nigdy nie byla dla mnie gorzka 😀 ale rzeczywiście mrozona chyba lepiej mi smakuje 🙂 uwielbiam ją bo nie dość ze jest pyszna to jeszcze taka rozkoszna… Jak taka urocza mini kapustka ❤ fajny pomysł z tym leczo, nigdy bym na to nie wpadla bo zwykle gotuję brukselke i jem z solą i maslem 🙂 bo mama zawsze mowila ze jakiegos tluszczu trzeba dac do warzyw zeby sie lepiej witaminki wchlanialy 😀

        Polubienie

      2. Kiedyś przyjdzie czas, że zrobi swoją – domową. Mnie te gotowe nie pasują – wyczuwam w nich coś sztucznego (pewnie przez te stabilizatory) – nie wiem, czy są tortille z lepszym składem. Tak naprawdę to ciasto jak na pierogi, tylko trzeba je jeszcze cienko rozwałkować… takie nasze podpłomyki 🙂
        Ja lubię brukselką od dziecka, kiedy jadłam ją w zupie – zawsze wyławiałam. Mnie tylko raz trafiła się gorzka i niezjadliwa a tak to taka najlepsza 🙂
        Moja mama mówi to samo… i jeszcze aby tłuszczyk do kaszy, do surówki, do kotlecika, do sałateczki…. bo witaminki się nie wchłaniają 😀 Z tego co wiem nie wszystkie witaminy są wchłanialne w tłuszczach ale z wiedzą mamy, którą posiada od babci nie ma co polemizować 😀 Poza tym tłuszcz to nośnik smaku – z masłem na pewno jest smacznijesze niz suche z wody 😉

        Polubienie

      3. Zgadzam się – tłuszcz (ten zdrowy) jest tak samo ważny jak cukier… nimi również żywi się mózg oraz ciało. Grunt do zbilansowane odzywianie 😉

        Polubienie

  2. Faktycznie, ta książka ma naprawdę piękne ilustracje… Już one same, bez słów mogą opowiadać historię ;).

    Nie bądź dla siebie taka surowa, jeśli chodzi o zdjęcia… Czasem tak bywa, że ciężko pokazać na nich to, co się chce pokazać. Ja sama mam często problem ze zrobieniem zdjęcia, które by mnie zadowalało i które wyglądałoby tak, jak chcę… Zobacz na mój instagram, pełno w nim zdjęć, a takich udanych jest może ze 2 ;). Ale nie poddaję się, próbuję dalej…

    Polubienie

    1. Dokładnie – lubię kiedy ilustracje współgrają jak również uzupełniają treść książki bo wówczas staje się ona uniwersalna. Czyta ją dziecko i możliwe, że zwróci uwagę w szczególności na słowa a pewnych elementów na ilustracjach nie zauważy – wraz z wiekiem to się zmienia… opowiedziana historia nabiera większego sensu. Tutaj tak jest – nie ma mowy co się stało z rodzicami Gerdy, ale ilustracja to sugeruje.

      A mnie podobają się wszystkie Twoje zdjęcia i mówię to szczerze, z serca…. Mój aparacik średnio daje sobie radę ze zdjęciami i jeśli o nie chodzi to z większości zdjęć potraw nie jestem zadowolona ale wrzucić coś muszę. I też nie chce ich przerabiać w programach bo to ładnie wygląda ale z drugiej strony trochę takie „oszukiwanie” – moje zdjęcia najwyżej są rozjaśnione i tyle (nie wiem czy jasność odpowiednia bo to zależy od ustawienia monitora a to trzeba dostosować do oczu). Teraz doszły do tego zdjęcia książek – chciałabym aby jakoś wyglądało to na fanpage (nie tylko na blogu) ale i z tym jest ciężko ;/ Ja już próbuje od kilku lat i nic…. ;/

      Polubienie

      1. Dokładnie tak, dlatego takie ilustracje są, moim zdaniem ważną częścią opowieści dla dzieci ;).

        Co do moich zdjęć, to robię je telefonem i obrabiam trochę w jednej aplikacji. Obrabiam, bo niestety, ale często mam słabe światło, albo kolory nie wychodzą mi takie, jakie widzę gołym okiem ;). Dzięki temu te zdjęcia jako tako wyglądają… Aparat mam lepszy niż telefon, ma lepszą stabilizację, a i kolory wychodzą lepsze, ale dla mnie to trochę za dużo zabawy – musiałabym zgrywać zdjęcia na kompa, obrabiać i przerzucać na telefon. Na bloga by było dobrze, bo tam wrzucam zdjęcia z komputera, ale na Instagram to zdecydowanie za dużo zachodu ;).

        Więc Cię rozumiem, że próbujesz i nie zawsze wychodzi, bo ja mam to samo…

        Polubienie

      2. Również tak uważam. Osobiście bardzo lubię picturebooki gdzie nie ma tekstu lub tego tekstu jest niewiele – tam dopiero zaczyna się przygoda 😉

        Mój telefon nie poradzi sobie ze zdjęciami ale wiem, że dużo osób robi piękne zdjęcia właśnie telefonem nakładając filtry 😉 Twoja naprawdę są bardzo ładne – naturalne, miłe dla oka, przyjemne… takie „swojskie” – podobają mi się o wiele bardziej od większości wystylizowanych zdjęć na intagramie ze skarpetkami lub paznokciami w roli głównej (chyba wiesz co mam na myśli) 😉 I masz rację z tym zgrywaniem itd jest trochę roboty ale i ja staram się poświęcić temu minimum – kiedy widze, że zdjęcia nie da się obrobić to wyrzucam i zdjęcia nie mam (czasem również przepisu). Przyznam, że nie chciałabym poświęcać temu godzin – szkoda czasu, ktory mogłabym spędzić z rodziną, dobrą książką, zrobić coś dla kogoś lub siebie aby się odprężyć… Teraz jest też wyjątkowy czas, który chce spędzić inaczej niż na zamartwianiu się blogiem .Z drugiej strony jest ten sentyment i nie chciałabym go zamykać, przerywać.

        Twoje zdjęcia naprawdę są bardzo ładne i podoba mi się Twój blog oraz instagram ❤

        Polubienie

      3. Czasami te typowe „instagramowe” zdjęcia są właśnie takie typowe – pastelowe kolory, podobne dodatki, albo te wymienione przez Ciebie skarpetki czy paznokcie ze świeżo zrobionym manicure ;). Więc rozumiem o co Ci chodzi…

        Właśnie, niektórzy poświęcają wiele godzin na ustawienie, zrobienie i obrobienie zdjęć, które potem wstawiają na instagram czy bloga. Dla mnie też to szkoda czasu, chociaż staram się przygotowywać w miarę estetyczne fotografie, to nie poświęcam na nie za dużo swojego czasu. Może dlatego nie mam tysięcy obserwatorów ;).

        Masz rację, teraz się zbliża czas świąteczny, szkoda żeby go marnować na internety ;).

        Dziękuję za dobre słowa, zawsze mi miło je czytać ;).

        Polubienie

      4. Niektóre są tak „pstrokate”, że aż oczy bolą 😛

        Ja tak samo… staram się też na fanpage i średnio mi to wychodzi ;/ . Może nie potrafimy odpowiednio zareklamować swojego produktu? 😉

        Nie ma za co. Pamiętaj, że jestem szczera :*

        Polubienie

      5. Ale mimo to, że nie umiesz wciskać się na siłę, to widzę, że masz całkiem dużo odbiorców bloga ;). Więc chyba jednak dobre rzeczy nie muszą się reklamować 😉 🙂 🙂

        Polubienie

    2. Nie wiem… wiesz ja wolę małą grupkę a takich prawdziwych – rzetelnych co czytają i z którymi mogę wdać się w dyskusję niż większą grupę ale na zasadzie „na odczep”…. bez czytania nawet kawałka wpisu (miałam sytuacje kiedy osoba pytała o coś co napisałam w ostatnim akapicie wpisu). Wiesz jak to jest…. Niby na blogu komentarzy jest sporo ale w tym są również dyskusje w które się wdaje z tymi „wiernymi” czytelnikami…. i też nie odzwierciedla się to na inne media społecznościowe. Takie prawdziwe słowa cieszą najbardziej niż tysiąc innych będących np. reklamą – sama wiesz 🙂

      Polubienie

      1. To prawda, tacy prawdziwi obserwatorzy, którzy nie tylko rzucają komentarze w stylu: „super wpis”, to naprawdę skarb ;). Ale w sumie rzadko się takich spotyka… Ja myślę, że jednak nawet do takich czytelników „na odczep” też może coś tam dotrzeć… Sama staram się dokładnie czytać blogi, które obserwuję, albo przynajmniej część wpisów, ale i tak mi się zdarzają takie głupie komentarze 😉

        Polubienie

      2. Takie komentarze i tacy czytelnicy chyba zawsze będą ale i takich czytelników trzeba szanować (mimo iż niektóre komentarze z czasem mogą zacząć z lekka irytować) 😉

        Polubienie

      3. Mnie najbardziej cieszy fakt, że dzięki temu a także iż rozszerzyłam tematykę bloga poznałam kilka cudownych osób w tym nawiązałam takie „głębsze” relacje :*

        Polubienie

      4. Prawda, blog, Instagram i w ogóle Internet dają możliwość poznania ciekawych osób, których w „normalnym” życiu by się nie spotkało 😉

        Polubienie

      5. Mówi się, że życie w sieci i znajomości z sieci z reguły nie są dobre a ja znam osoby, które w ten sposób nawiązały przyjaźnie 😉 Jeśli o mnie chodzi chciałabym niektóre z poznanych osób, poznać osobiście 😉

        Polubienie

      6. A ja znam dziewczynę, która poznała w sieci swojego męża ;).
        Nie ważne gdzie się poznaje ludzi, ważne w jaki sposób rozwija się ta znajomość i jak na nas wpływa… Czasem się nie da poznać osobiście, bo za daleko, albo coś i wtedy Internet jest fajny 😉

        Polubienie

      7. Ja znam takiego mężczyznę i taką kobietę. Mają już córeczkę i to co ich łączy to wielka, prawdziwa miłość 😉 Faktycznie można trafić na niewłaściwych ludzi ale jak zasugerowałaś nie można pakować wszystkich do jednego worka – trzeba zachować ostrożność ale nie zamykać się na otoczenie. Czasem internet to jedyny sposób aby poznać kogoś naprawdę fajnego i utrzymać tę znajomość 😉

        Polubienie

  3. Do tej pory nie spotkałam się z książka dla dzieci poruszającą problem zanieczyszczania oceanu, ciekawy pomysł.

    Wegański kebab pojawił sie u nas w domu

    Polubienie

  4. Nie dziwię się, że ten wieloryb wpadł Ci w oko na wystawie – sama bym chyba kupiła od razu tą książkę 😀 A jak jeszcze mądra to już w ogóle super zakup 🙂
    A co do zdjęcia – co Ty gadasz, przecież to spoko zdjęcie 🙂 Ja jak czasem na swoje stare spojrzę to się za głowę łapię i myślę, jak ja to mogłam wstawić :p Twoje burrito wygląda mega! Z chęcią bym zjadła 🙂

    Polubienie

    1. Dziękuję za miłe słowa, ale na pewno sama wiesz po sobie jak działa mózg autora. A ja sama dokładnie widzę jakie są moje zdjęcia w porównaniu do zdjęć z innych blogów, jak ich autorzy rozwinęli się a ja stoję w miejscu – zero postępu i chyba to najbardziej „boli” 😦

      Polubienie

    1. Tak zwane „gotowce” powstały po to aby ułatwiać ludziom życie 🙂 Domowe tortille smakują inaczej – to czy lepiej zależy od upodobań 🙂

      Ilustracje są bardzo ładne 😉

      Polubienie

    1. Zarówno z tłem jak i kompozycją często są problemy, ponieważ w domu jest dość ciężko a i też mimo starań nie zawsze wychodzi (bo np. pomysłu brakuje) ale dziekuję za cenne wskazówki :*
      Smakowało 🙂

      Polubione przez 1 osoba

      1. Ze zdjęciami jedzenia w ogóle jest trudno, ale zauważyłam, że dobre oświetlenie jest chyba najważniejszego. Bez tego mięso wychodzi na zdjęciach jak nieświeże,a warzywa tracą kolor.

        Polubienie

      2. A to nie tylko kwestia oświetlenia ale również retuszu – chyba każde zdjęcie jest wyretuszowane, przerobione, podkoloryzowane itd. Ja nie chcę w ten sposób „oszukiwać” – chciałabym aby na moich zdjęciach potrawa wygląda tak jak w rzeczywistości… niestety najczęściej wygląda gorzej. Nie wiąże też przyszłości z fotografią i blogiem, dlatego nie zamierzam inwestować w lustrzanki i inne przybory. Ktoś zapyta „To po co zakładałaś blog”… najpierw aby czasem dzielić się pomysłami a z czasem pisać również o książkach, które kocham od najmłodszych lat i to sprawia mi radość. Niemniej mam inne priorytety niż blog, kuchnia itp – kucharzem też nie jestem a samoukiem 😉

        Polubienie

  5. Ilustracje urzekające. Uwielbiam taką kolorystykę.

    Choć samo danie nie jest dla mnie, odniosę się do zdjęcia, które w mojej ocenie wcale nie jest takie złe, jak piszesz 🙂 nie bądź wobec siebie taka krytyczna 😉

    Polubienie

  6. Książka o delfince Gerdzie będzie w sam raz dla moich wnucząt.
    Wszystkie książki – bajki, które uchowały się po moich dzieciach już im przeczytałam, więc czas kupić coś nowego.
    Co Ty chcesz od tego zdjęcia?
    Skoro na jego widok poleciała mi ślinka nie jest źle:),
    Ma być takie, jakie są w kolorowych czasopismach?
    Ale wtedy to, co zostało tak pięknie i kolorowo sfotografowane byłoby nie do zjedzenia.
    Bo fotografuje się potrawy półsurowe, odpowiednio podkolorowane i polakierowane.

    Polubienie

    1. Nie delfince a wielorybce ale i to i to jest morskim ssakiem 😉
      Wracacie do już raz przeczytanych książeczek, czy raczej nie? Co to były za książeczki? Obecnie rzeczywiście na półkach pojawia się coraz więcej pięknych książek ale również i takich, które w zasadzie niczego nie wnoszą… na szczęście „Gerdy” to nie dotyczy. Książka może być dobrym prezentem dla wnucząt 😉 Ostatnio będąc na wycieczce zaszłam do księgarni Tak Czytam, gdzie trafiłam na perełkę „Moje pierwsze książeczki”. Zajrzałam i musiałam kupić. Z umieszczonych w niej bajek znałam tylko „Pilot i ja” i jeszcze te ilustracje. Piękne ❤ Teraz szukam pierwszej części, dla samej siebie 😀

      Skoro pociekła Ci ślinka to chyba rzeczywiście nie jest źle 🙂 W zupełności zgadzam się z Tobą – większość zdjęć na blogach czy czasopismach jest podkoloryzowana, wyretuszowana i poprawiona. Fakt – wygląda to ładnie (chociaż niekiedy ta "sztuczność" bije po oczach) ale przedstawia to czego nie ma. Ileż to razy człowiek ugotował lub upiekł coś z przepisu i wyszło zupełnie inaczej niż na zdjęciu. Niedawno moja siostra upiekła sernik i wyszedł jej o 2/3 niższy niż na fotografii a zrobiła tak samo i piekła w takiej samej foremce – tylko się zezłościła. Ja stawiam na naturalizm – nie obramiam a jedynie rozjaśniam jeśli jest za ciemne i tyle. Nic więcej, co nie zmienia faktu, że chciałabym aby wyglądały "apetyczniej". Bywa również tak, że dana potrawa lub wypiek wyglądają naprawdę smacznie, jednak na zdjęciach tego nie widać i wówczas takiego przepisu nie publikuję. Ja nie chce nikogo oszukiwać – moje zdjęcia nie są ładne i nie jestem z nich zadowolona ale jednocześnie nikogo nie oszukuje i pokazuje jak dana potrawa w rzeczywistości wyglada 😉
      Dziękuję za odwiedziny, miły komentarz i słowa 😉
      Miłego dnia 😉

      Polubienie

  7. Książkę sama bym chętnie przeczytała, szkoda, że kiedyś nie było tak pięknych rysunków w dziecięcych książkach..na szczęście mój niedosyt mogę nadrabiać w książkach synka, które pochłaniam z równą radością jak i jego 🙂

    Polubienie

    1. Nie było? A mnie się wydaje, że były. Szancer, Srokowski, ilustracje z książeczek „Moje pierwsze czytanki”, Wilkoń, Beatrix Potter … jakiś czas temu znalazłam blog garaż Ilustracji gdzie można przejrzeć „stare” książki z tymi wcześniejszymi ilustracjami 🙂 Na pewno niektóre nazwiska kojarzysz, tylko teraz o nich zapomniałaś 😉 Odnosząc się do ilustracji Twojego synka to która z jego książeczek podoba Ci się najbardziej? 😉

      Polubienie

      1. To może ja nie miałam dostępu do takich wydań.. Pamiętam np Kubusia Puchatka z rysunkami czarną kreską na beżowym papierze, takim szorstkim. Jedynie okładka była lekko kolorowa, z misiem i tygryskiem płynącymi w parasolu po kałuży 🙂 Albo Muminki w twardej, kolorowej okładce ale z czarno-białymi rysunkami.. Teraz uwielbiam kolorowe wydania, piękne zdjęcia filmowe, są w serii Najpiękniejsze opowieści – Kubuś i przyjaciele lub Masza i niedźwiedź, do nich najczęściej z synkiem wracamy, bo już przeczytane od deski do deski 🙂

        Polubienie

      2. I śliczne wydanie „365 bajek na każdy dzień”, duże tomisko które miało wystarczyć na rok a pochłonęliśmy je w trzy miesiące czytając po 4-5 opowiadań dziennie 🙂

        Polubienie

      3. Ja również nie miałam dostępu do zbyt wielu takich książek ale pamiętam Szancera… i tego „Kubusia” o którym mówisz. „Kocia mama”, „Słoneczko”…. „Muminki” również ale nie czytałam – nie wkręciłam się zarówno jako dziecko i jako osoba dorosła. Chociaż nie ukrywam, że kolorki przyciągają wzrok 🙂 „Maszę..” znam jedynie a bajki ale wiem, że są takie książeczki (co byś zrobiła mając córeczkę jak Masza? xD)
        „365 bajek na każdy dzień”? Słyszałam ale nie przeglądałam… te bajki naprawdę muszą być piękne i przyjemne 🙂

        Polubienie

      4. Takie w sam raz aby wzbudzić zainteresowanie a nie zanudzić i nie pozostawić uczucia niedosytu? 😉
        Kiedyś widziałam odcinek jak „przygarnęły” ją dwa wilki a potem nie mogli się jej pozbyć xD

        Polubienie

    1. Rzeczywiście podobnie jak w „Gdzie jest Nemo” można poczuć wzruszenie, ponadto nie jest powiedziane co stało się z rodzicami Gerdy (w filmie Nemo) ale obrazy sugerują co mogło się stać. To też taka opowieść drogi w poszukiwaniu szczęścia, domu, własnego ja ale również szybkie dorastanie. Opowieść z przesłaniem

      Polubienie

  8. Jaka urocza książeczka. Coś jak Mały książę Antoine de Saint Exupery. Ta książka nigdy nie przestaje mnie łapać za serducha. Ta ma przepiękne ilustracje. Chętnie kupię moim dziewczynom. Pozdrawiam serdecznie

    Polubienie

    1. „Mały Książę”? Przyznam, że nie patrzyłam na nią pod tym kątem – sam „Mały Książę” nie wzbudza mojego zainteresowania, ale rozumiem, że może się podobać 🙂 Miło mi, że wzbudziłam Twoje zainteresowanie „Gerdą” – według mnie to mądra opowieść 🙂
      Pozdrawiam

      Polubienie

Dodaj komentarz